Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Słuchając słów dzisiejszej Ewangelii zauważamy, że Pan Jezus zwraca naszą myśl w kierunku tego, co nieprzemijające. „Przemija bowiem postać tego świata”. W ten sposób pragnie pokazać, że ziemska rzeczywistość stanowi jedynie odbicie piękna, którym jest sam Bóg. Pretekstem do proroctwa Jezusa o zburzeniu Jerozolimy była uwaga o wystroju budowli, przyozdobionej pięknymi kamieniami i darami. Rozważania na temat budowli, która powstawał już od 46 lat, były pretekstem do wyrażenia o wiele ważniejszej prawdy. Jezus naucza, że jego uczniów czekają prześladowania. Jest to nieodłączny element życia Kościoła w każdym czasie i we wszystkich okresach, także i w obecnych czasach. Jest do także moment „składania świadectwa”. Bóg nie opuszcza prześladowanych, spieszy im z pomocą przez cnotę męstwa. Każdy chrześcijanin, zjednoczony z Chrystusem w sakramencie chrztu, zobowiązany jest dawać świadectwo o Ewangelii. Nie wszyscy chrześcijanie są jednak powołani do świadectwa poprzez krwawe męczeństwo. Świat zna również inne formy prześladowań, które domagają się od uczniów Chrystusa odważnego świadectwa.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała - odnotował św. Augustyn. Okazuje się, że dzisiaj wielu ludzi myli zmartwychwstanie z reinkarnacją. Pytani, jak to będzie z tym zmartwychwstaniem rozkładają bezradnie ręce. Stają wobec fundamentalnego pytania: Co to znaczy zmartwychwstać?
Szukając odpowiedzi na to pytanie najpierw trzeba zrozumieć, co to znaczy umrzeć. Kościół wyjaśnia, że w śmierci, będącej rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem. Dusza jednak trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. W jaki sposób dokonuje się zmartwychwstanie? Jezus zmartwychwstał we własnym ciele, pokazywał Apostołom ślady po ranach zadanych mu na krzyżu. Jednak było to ciało przemienione. Mógł na przykład przechodzić przez zamknięte drzwi.
Sobór Laterański IV zapewniał: Wszyscy zmartwychwstaną we własnych ciałach, które mają teraz. Będzie to jednak ciało przekształcone w chwalebne ciało (Flp 3,21), w ciało duchowe (1 Kor 15,44). To, jak dokona się zmartwychwstanie naszych ciał, które ulegają zniszczeniu po śmierci, jest tajemnicą. Jedno jest pewne. Zmartwychwstaniemy, bo nasz Bóg jest Bogiem żyjących. Zmartwychwstaniemy, bo Chrystus zmartwychwstał. Zmartwychwstanie jest pewne nawet dla tych, którzy w nie nie wierzą.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Faryzeusz zaczyna od modlitwy dziękczynnej. Ale jeśli spojrzymy na treść jego słów, to okaże się, że głosi on z wielkim samozadowoleniem własną chwałę, dając temu pozór dziękczynienia Bogu. Mówi faryzeusz, jak bardzo jest zadowolony z siebie i jak Bóg powinien być z niego zadowolony. Przyrównując się do innych ludzi, najpierw wylicza złe czyny, których nie popełnia, a następnie wylicza dobre czyny, które spełnia regularnie. Z pewnością faryzeusz mówi prawdę. Bo to prawda, że nie jest zdziercą ani cudzołożnikiem, tak samo jak jest prawdą, że pości dwa razy w tygodniu. I godne jest pochwały, że powstrzymuje się od złych uczynków, a spełnia dobre, i że dziękuje Bogu za Jego dary. Nigdy nie dość dziękczynienia Bogu. Ale faryzeusz nie dziękuje Bogu, że uchronił go od zła, a uzdolnił do czynienia dobra. Faryzeusz jest bowiem przekonany, że stał się sprawiedliwym własnymi siłami i że Bóg powinien to uznać. Od razu porównuje się z innymi ludźmi i na takim przyciemnionym tle przedstawia siebie w wielkim blasku. Skupienie się na własnej osobie i pozorne dziękczynienie Bogu łączą się u faryzeusza z pogardliwym osądzaniem bliźniego.
Powinniśmy nieustannie rozpoznawać nasze braki i rozpoczynać wszystko od początku, z wiarą w pomoc Bożą. Punkt wyjścia u faryzeusza był dobry, bo spełniał dobre rzeczy. Tylko że z tego dobra, które czynił, przechodził do postawy zadufania przed Bogiem i wyniosłości względem bliźniego, pozostając równocześnie ślepym wobec wyższych zadań.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Jezus Chrystus został posłany na świat przez kochającego Ojca. A „każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne”. Drogą do spotkania z Jezusem jest otwarcie na łaskę i wewnętrzne nawrócenie. Wejście na drogę Jezusa jest nie tyle zasługą człowieka, co raczej uprzedzającą łaską dobrego Boga. Kard. Martini zauważa w odniesieniu do dzisiejszej sceny, że „Zacheusz zmienia się w momencie, gdy ten, o którym myślał, że go nie ceni – Zacheusz, jest grzesznikiem i wykluczonym ze wspólnoty – okazuje mu osobiście szacunek".
Bóg, który oczekuje na spotkanie z człowiekiem, zawsze zaczyna rozmowę w tym miejscu, w którym się człowiek znajduje – „w pobliżu sykomory”. Przekonują nas o tym niemal wszystkie ewangeliczne spotkania Jezusa z ludźmi. Bóg oczekując na człowieka sam stał się człowiekiem, naszym Bratem. To w Nim mamy orędownika u Ojca. Aby zmienić swoje życie potrzebne jest spotkanie z Boża miłością i rozeznanie swojej sytuacji. Pomocą może stać się modlitwa oparta na lekturze słowa Bożego. Wtedy mamy szansę odkryć, że Bóg daje nam łaskę pocieszenia nawet w największych trudnościach i łaskę, aby zacząć od nowa.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Podstawą modlitwy jest pokora, a zasadą jej skuteczności wytrwałość. W życiu duchowym z pokorą i wytrwałością mamy najwięcej problemów. Pokora to uznanie, że bez pomocy Boga nic dobrego uczynić nie możemy. Wytrwałość w modlitwie – to nasze codzienne klęczenie przed Panem rano i wieczorem. Sami wiemy, jak nieraz trudno złożyć ręce do modlitwy, bo zmęczenie, bo tyle spraw nie załatwionych. A jednak: „za Tobą tęskni moje ciało jak ziemia łaknąca wody” (Ps 63,2). To nic, że myślę wtedy o ludziach, na których jestem zły, albo którzy są źli na mnie, to nic, że ogarnia mnie pustka, albo zalewają problemy codzienności, to nic, że myślę o tysiącu głupich rzeczy i spraw, które na moment porywają mój umysł, a nawet i serce. Ważne jednak jest to, że klęczenie w obecności Boga dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu zmienia zupełnie moje życie. Zmienia mnie samego do tego stopnia, że sam jużtego nie dostrzegam. I dobrze, bo byłby znowu problem z pokorą. Tego, co dzieje się na modlitwie, nie można mierzyć ludzką miarą sukcesu i porażki. Wiem jedno: że „pragnę Boga, Boga żywego” (Ps 42,3).
Bóg, który kocha mnie tak bardzo, że swego jedynego Syna posłał nie po to, by mnie potępić, ale by mnie zbawić, nie pozwoli mi długo czekać w ciemnościach. Doświadcza mnie, ale nie opuszcza. Próbuje jak złoto w tyglu, by wydoskonalić miłość, która jest więzią jedności. Przychodzi chwila, gdy czuję, że nie jestem sam, że On jest ze mną. „Mów Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3,10).