W tym adwentowym oczekiwaniu i przygotowaniu na przyjście Pana jest nam dany Jan Chrzciciel. Człowiek o wielkiej charyzmie i posłuchu. Przychodziły do niego tłumy, aby dać się ochrzcić, aby zostać obmytym z grzechów. W tych ludziach jak i w Janie Chrzcicielu wybrzmiewa żywe i niecierpliwe oczekiwanie na Mesjasza. Tłumy te wiedzą, przeczuwają, że czas jest bliski. Nie siedzą z „założonymi rękami” czekając, ale działają, oczyszczają się, słuchają zapowiedzi, są tam gdzie „coś” się dzieje, gdzie „coś” może się wydarzyć. Szukają. Te tłumy, które są przy Janie, pójdą za Jezusem. Te tłumy mają swoje oczekiwania co do Mesjasza, mają swoje wyobrażenia jak ma wyglądać Jego przyjście i co ma im przynieść taki Zbawiciel. Wiemy też że część tego tłumu odejdzie od Jezusa jeszcze w czasie gdy będzie nauczał. Będą słuchali, ale nie usłyszą słów Życia Wiecznego.
Tym, który był napełniony mądrością Bożą i rozpoznał Mesjasza w tym wydarzeniu chrztu w Jordanie był Jan Chrzciciel. On w tym tłumie ludzi zauważył Jezusa i rozpoznał. Jemu Bóg objawił kim jest ten człowiek. Jan był gotowy zobaczyć, spotkać i przyjąć to co Jezus rzeczywiście przyniósł. Przyjąć Jezusową wersję wolności, Jezusową wersję Odkupienia. Jan umiał widzieć głębiej, sięgał wzrokiem poza wymiar doczesności i ujrzał, spotkał, i rozpoznał Tego, który jest Wieczny.