To ciekawe, dlaczego Jezus twierdził, że nie może swoim uczniom objawić wszystkiego. Doskonale zdawał sobie sprawę, co Kościół powinien wiedzieć, jaka wiedza i świadomość jest niezbędna do jego funkcjonowania.
Ale równie dobrze wiedział, że od Niego Apostołowie już więcej dowiedzieć się nie mogą. To brzmi pradoksalnie, ale główną przeszkodą była Jego bliskość, Jego bezpośrednia przystępność i poufałość z Apostołami.
Czy można sobie wyobrazić, że Jezus ot, tak nagle powie: „Słuchajcie, to Ja jestem tym Bogiem, którego czcicie, który wszystko stworzył, od którego zależy każda sekunda historii i istnienia świata! Ściśle mówiąc, jestem Drugą Osobą Trójcy Świętej.” Nie, takich słów w ustach Jezusa nie można sobie wyobrazić, aczkolwiek w sposób trochę ukryty i mniej bezpośredni, Jezus to właśnie przy różnych okazjach mówił. Ale musiało upłynąć dużo czasu, zanim ta treść w całej pełni dotarła do ludzkich umysłów.
Ta okrężna droga objawiania i dochodzenia do całej prawdy była konieczna z dość prostego powodu: aby chronić uczniów przed nadmiarem wrażeń. Stanąć oko w oko przed Bogiem we własnej osobie, to zbyt wiele jak na słabego człowieka. Jest to możliwe, gdy świadomość jest nieco przymglona, ale wykluczone, gdy widzi się i wie wyraziście, z całą jasnością przekonania. Podobnie jak nie da się patrzeć na słońce bez żadnej ochrony i zmrużenia oczu, tak też nie da się zrozumieć Boga.
Ks. Mariusz Pohl
Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
