Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w dzisiejszej Ewangelii Chrystus daje nam pewną towarzyską poradę z zakresu savoir vivre’u, i to poradę dosyć dwuznaczną: jak przy pomocy cwanego chwytu osiągnąć prestiżową korzyść.
Oczywiście, domyślamy się, że nie o to Chrystusowi chodziło! Wręcz przeciwnie, jest to lekcja pokory. Pojęcie pokory jest nam chyba dość obce i nieznane. Często uważamy, że pokora polega na tym, że nie wolno być z siebie zadowolonym ani też bronić swojego zdania, że trzeba zawsze robić krok do tyłu z uniżonym ukłonem i pozwalać sobie skakać po głowie, a na dodatek „dwie matki ssać”. Oczywiście, to tylko karykatura pokory, tak jak karykaturą pychy jest przekonanie, że polega ona na zadzieraniu nosa.
W istocie pokora i pycha to postawa i zajęcie stanowiska człowieka względem Boga. Pokora polega na oddaniu pierwszeństwa Bogu, a pycha na zajęciu pierwszego miejsca dla siebie. Człowiek pyszny uważa, że nie potrzebuje Boga, że sam potrafi stanowić o sobie i sam decydować, co jest dla niego dobre, a co złe. Uważa też, że zbawienie jest jego osobistym osiągnięciem i zasługą, że zbawia się sam, dzięki swemu postępowaniu. Wynika z tego, że Bóg jest w zasadzie niepotrzebny, że jest jakby arbitrem albo kibicem, który jedynie przypatruje się z boku, jak nam idzie.
Człowiek pokorny natomiast zdaje sobie sprawę, że sam nic nie może, że zbawienie jest darem darmo danym przez Boga, i tylko przez Boga. Nie przypisuje sobie żadnej zasługi, nie rości sobie żadnych pretensji ani praw, bo wie, że miłość i miłosierdzie Boga są o wiele lepszą gwarancją zbawienia, niż własne zasługi, zabiegi i żądania. Dlatego też siebie samego, swoje życie i zbawienie, z zaufaniem powierza Bogu.
Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne