Zdumiewający tupet okazali dwaj synowie Zebedeusza, umiłowany uczeń Jezusa Jan i jego brat Jakub, gdy przedstawili prośbę, by w chwale Mistrza jeden z nich siedział po prawej stronie a drugi po lewej. Szokuje sama prośba świadcząca o nieopanowanej ambicji braci i szokuje sposób, w jaki proszą. Chcąc mieć pewność, że zostaną wysłuchani, wpierw stawiają żądanie: „Chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”. Przygotowują grunt. Słowo „chcemy” świadczy wyraźnie o próbie „wymuszenia” na Jezusie realizacji prośby. To już nie jest prośba, to jest żądanie.
Ta historia często się powtarza. Wielu podchodzi do Boga nie z prośbą, lecz z żądaniem. Rzecz się ma podobnie jak w kawiarni, gdzie gość przy stoliku prosi kelnera, ale jego prośba jest żądaniem. Kelner ma obowiązek spełnić tę prośbę, a gość ma prawo stawiać żądania. Przeniesienie tej postawy na Boga to poważne nieporozumienie. Jest bowiem wręcz odwrotnie, to Bóg mógłby potraktować człowieka jak kelnera, jak pełniącego Jego polecenia, nigdy odwrotnie. Z Ewangelii dowiadujemy się, że nawet Bóg nie traktuje człowieka jak chłopca na posyłki, choć ma do tego prawo, lecz traktuje go jak przyjaciela. Tymczasem człowiek ma tendencje do sprowadzania Boga do roli swego sługi. Rodzi się więc ta tendencja w sercu nadętym pychą. Człowiekowi się wydaje, że im częściej wydaje rozkazy, tym jest ważniejszy. Im więcej ludzi jest do jego dyspozycji, tym większa jest jego wartość. Sny o wielkości łączą się z reguły z rzeszą wielbicieli, dumą sukcesu, rozgłosem i podziwem.
Człowiek jednak nigdy nie będzie sobą, jeśli stara się realizować życie w garniturze o dwa numery dla niego za dużym. Prawdziwa wielkość umie zająć właściwe miejsce. Każdy z nas ma przygotowane miejsce przez Boga zarówno tu na ziemi, jak i w niebie. To drugie jest ściśle uzależnione od postawy, jaką zajmiemy wobec miejsca przygotowanego na ziemi. Jeśli potrafimy je przyjąć z radością i zrealizować życie tak, jak zaplanował Bóg, to i w przyszłym życiu odnajdziemy się w pełni. Ten, komu nie odpowiada, jako zbyt niskie lub zbyt wysokie miejsce wyznaczone na ziemi, nie będzie szczęśliwy ani tu, ani tam. Jakże często Jezus musiałby nam powiedzieć: „Nie wiecie, o co prosicie”. Nasze modlitwy przypominają żądanie synów Zebedeusza. Chcemy, by Bóg spełnił naszą wolę. Chcemy wymusić na Nim, by swoją wolę dostosował do naszej. Śmieszny jest człowiek, który podchodzi do Boga z żądaniem. Zdradza w tym swoją głupotę. Gdyby pamiętał, kim jest Bóg, nigdy nie uczyniłby takiego nietaktu.
Bóg jest mądrością pochyloną nad nami z miłością. Czy dziecko świadome miłości swego ojca odważy się żądać spełnienia swoich zachcianek? Czy nie jest ono przekonane, iż ojciec doskonale wie, co dla niego dobre, i uczyni wszystko, by je przy każdej nadarzającej się okazji ubogacić?
Kobieta licząca blisko pięćdziesiąt lat odkryła, iż wszystkie nieszczęścia w jej życiu, a było ich sporo, wynikały z tego, że zmuszała Boga, by spełniał jej życzenia. Gdy się to nie stało, miała do Niego wielkie pretensje, a gdy się stało, okazywało się, że wychodziło to na jej niekorzyść. Stracone dziecko, rozbite małżeństwo, nieudane związki, konflikt z rodzicami, ciągłe poszukiwanie innej pracy, choroby... Zmęczona swym życiem odkryła, że najmądrzejszym rozwiązaniem jest zgoda na to, co daje Bóg. Dziś prosi Go o wiele rzeczy, lecz dodaje: „nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Dostrzegła mądrość Boga i korzyści, jakie daje zgoda na Jego wolę. Tysiąc razy lepiej poprosić Boga o coś do zjedzenia, niż stawiać żądania co do swojego menu. Ile razy człowiek coś „wymusi” na Bogu, tyle razy mu to zaszkodzi. Nie jest to jednak wina Boga, lecz człowieka. Trzeba sporo czasu i doświadczenia, by to dostrzec.
Pokora polega na dobrowolnym zajęciu tego miejsca, jakie Bóg nam wyznaczył. Św. Augustyn napisał trafnie: „gdzie pokora, tam majestat”. Miejsce wyznaczone nam przez Boga jest zawsze otoczone majestatem Jego autorytetu. Ten, kto je dobrowolnie zajmie, odkrywa na nim swoją prawdziwą wielkość.
Wspominamy dziś rocznicę wyboru Polaka na biskupa Rzymu. Ktokolwiek bliżej zna Karola Wojtyłę jako kapłana, biskupa, kardynała, papieża, ten stosunkowo łatwo odkryje, że jest on konkretnym urzeczywistnieniem słów św. Augustyna: „gdzie pokora, tam majestat”. Nie co innego, lecz umiejętność zajęcia, na każdym etapie życia, tego miejsca, które wyznaczył mu Bóg, decyduje o jego wielkości. Po latach jego pontyfikatu warto i z tego punktu widzenia spojrzeć na jego świadectwo.
Ks. Edward Staniek (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20181021.html)