Jaki sens miało wniebowstąpienie Pana Jezusa? Czy nie byłoby lepiej, gdyby Zbawiciel pozostał na zawsze z nami w widzialnej, ludzkiej postaci? Zmartwychwstały Pan mógłby przecież nadal czynić cuda, nauczać, wychowywać kolejne pokolenia apostołów. Mógłby być gwarantem światowego pokoju i przewodzić ludzkości.
Tego rodzaju pytania odnajdujemy w dziejach chrześcijańskiej myśli. Przykładem może być św. Tomasz z Akwinu, który, starając się zgłębić tajemnicę tego ostatniego wydarzenia ziemskiej drogi Zbawiciela, wskazywał, że chociaż przez wniebowstąpienie zostaliśmy pozbawieni fizycznej obecności Chrystusa, to jednak On nieustannie żyje pośród nas. Sam przecież zapewnił uczniów, że będzie z nimi przez wszystkie dni, aż do końca świata (Mt 28, 20). Co więcej, wniebowstąpienie Chrystusa jest dla nas pożyteczne. Po pierwsze dlatego, że potęguje wiarę, która odnosi się do tego, czego nie widzimy. Po drugie, idąc przed nami do Domu Ojca, Chrystus wzmacnia nadzieję, że my również znajdziemy tam swoje mieszkanie. Po trzecie, odchodząc z tego świata Pan Jezus obiecuje posłać Ducha Świętego, który jest miłością porywającą nas ku niebu. Niebu, będącemu przede wszystkim pełnym wspaniałości życiem w Bożej obecności. Człowiek jest w niebie, jeśli jest przy Chrystusie, jednocząc się z Nim przez wiarę, nadzieję i miłość.