Ciekawe jest zestawienie dwu wypowiedzi biblijnych na temat czasu. Jedna pochodzi od Jezusa: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże”. Druga od św. Pawła: „Czas jest krótki”. Jak je należy rozumieć?
Dopóki Syn Boga nie przybył na ziemię, byliśmy podobni do podróżnych płynących na tratwie z prądem rzeki. Szybko, czasem w obliczu wielkich niebezpieczeństw, mknęła tratwa, a na niej ludzkość pokonując wodospady, wiry, mielizny, groźne zakręty. Wszyscy wiedzieli dokładnie, że nie można jej zatrzymać. Życie było ograniczone wyłącznie do niej. Kto z niej spadał, znikał na zawsze w głębokościach rzeki. Starożytny myśliciel grecki — Heraklit, żyjący na przełomie VI i V wieku przed narodzeniem Chrystusa, ujął to w krótką zasadę: „wszystko płynie”.
Ludzkość doświadczała szybkiego nurtu rzeki czasu i swej bezsilności w jego opanowaniu, notowała jedynie ciekawsze dzieje tych, którzy na tratwie się rodzili i którzy z niej wpadali w nurty rzeki na zawsze. I oto na tej tratwie pojawił się Syn Boga i objawił prawdę zdumiewającą. Oto wody rzeki czasu wpływają do oceanu wieczności. W tym oceanie rzeka znajduje swe wypełnienie. To w tym znaczeniu Jezus mówi: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże”, innymi słowy czas znajduje swe wypełnienie w wieczności, a tajemnicą wieczności jest królestwo Boże.
Ta zmiana perspektywy życia w czasie, przez otwarcie jej na wieczność, wymaga gruntownej zmiany myślenia i działania wszystkich mieszkańców tratwy, jaką jest ziemia. W tym celu Jezus odrywa niektórych od ich codziennych zajęć i każe im zająć się przestawieniem życia z wymiarów doczesnych na wieczne. Tak należy rozumieć powołanie Piotra, Andrzeja, Jana, Jakuba, którzy opuścili łodzie, by stać się rybakami ludzi, i tak należy rozumieć każde powołanie kapłańskie na przestrzeni wieków. Ci ludzie zostali wyposażeni w odpowiednią moc słowa, które jest w stanie przebić twardą skorupę czasu i otworzyć ludzkie serca na wartości wieczne.
W tym duchu św. Paweł pisze do Koryntian: „Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci co mają żony, tak żyli jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, jakby nie płakali, ci zaś, co się radują tak jakby się nie radowali” (1 Kor 7, 29). Chodzi o to, by nikt nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do tego, co jest zniszczalne. „Przemija bowiem postać tego świata”. Koryntianie z pewnością znali zwięzłe powiedzenie Heraklita i w niejednej sytuacji powtarzali „wszystko płynie”. Paweł chciał im powiedzieć, że płynie w stronę królestwa Bożego i w tej sytuacji ich codzienne życie winno być nastawione na spotkanie z tą wieczną rzeczywistością.
Jakże wielu ludzi jeszcze dziś, mimo ostrzeżenia św. Pawła i tak jasnego oświadczenia Chrystusa, chce zamknąć swe życie wyłącznie w perspektywie doczesnej. Co więcej, prawie na każdym kroku obserwujemy, jak z rąk wielu wypadają w głęboki nurt czasu kochane osoby — mąż, żona, matka, dziecko, jak łatwo utracić stanowisko, sławę, pieniądze... i mimo tak bolesnego doświadczenia, niewielu potrafi „używać tego świata, tak jakby go nie używało”.
Jeśli chwila obecna ma kształtować moje serce na wieczność, to nie mogę go wiązać z żadną wartością doczesną, aby w godzinie jej utraty nie dzieliło jej losu. Ono musi być wolne. Można powiedzieć, że doskonała wolność serca od dóbr doczesnych uzdalnia je do odkrywania ich piękna i wartości, a zarazem ich przemijalności. Ona też umożliwia ich właściwe wykorzystanie zarówno z punktu widzenia doczesnego, jak i wiecznego.
Szczęśliwy, kto odkrył, że jego czas jest krótki, że postać tego świata przemija, i że bliskie jest królestwo Boże.
Ks. Edward Staniek (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20180121.html#oremus)