Młoda matka spodziewa się trzeciego dziecka. Zarówno mąż jak i teściowa, u których mieszka, domagają się stanowczo, by je usunęła. Pewnej nocy ma sen. Widzi piękne dziecko biegnące do niej z wyciągniętymi rączkami i wołające: „Mamusiu, nie zabijaj mnie”. Budzi się, nie może już zasnąć do rana. Wie, ze to nie jest zwykły sen, to wezwanie sumienia. Upływa jednak kilka dni. Idzie do lekarza. Mimo tak wyraźnego upomnienia, ulega presji otoczenia. Taka bezradność boli i zastanawia. Do zaślepionego człowieka nic nie dociera.
Podobnie nic nie docierało w czasie ziemskiego życia do ewangelicznego bogacza, „który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie”. Natomiast przed pałacem bogacza „leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody”. Ta opowieść Jezusa dotyka ważnego problemu: nasze życie doczesne jest konsekwencją naszych ziemskich wyborów. Doskonałe streszczenie tej prawdy zawiera stara łacińska maksyma, która uczy, że „każdy jest kowalem swojego losu”.
Warto zastanowić się, na czym polegał grzech bogacza? Nie wystarczy powiedzieć, że był złym człowiekiem, bo Jezus nic o tym nie mówi. Nie wspomina również o tym, że bogacz dręczył fizycznie Łazarza, że mu dokuczał, że z niego kpił, że go obrażał. Nic z tych rzeczy. Bogacz nie dostrzegał Łazarza, bo przed swoimi oczyma miał parawan bogactwa, który uczynił go ślepym, nieczułym i obojętnym na los potrzebującego. Dopiero w otchłani „podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie”. Dopiero tam „podniósł oczy”, „ujrzał”, ale tym razem „z daleka”. I było już na to zdecydowanie za późno.
Dopiero cierpienie przypomniało bogaczowi o pięciu braciach, którzy dalej ucztują i bawią się. Jednak słyszy odpowiedź: „niemożliwe”. Nawet gdyby posłać im ducha zmarłego, nic to nie pomoże. I w tym momencie: Abraham mówi: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Mają po prostu słowo Boże – w Nim jest wszystko zawarte. To w tej sytuacji jedyny i właściwy drogowskaz. Pośmiertny los bogacza i Łazarza nie jest jakąś zemstą czy karą Bożą, lecz naturalną konsekwencją stylu i kierunku życia. Kto inwestował tylko w doczesność i dobra materialne, musi się zadowolić tym, co one oferują, a więc tymczasowością i śmiertelnością. Kto natomiast nie mógł polegać jedynie na sobie i swym stanie posiadania, nauczył się polegać na Bogu i zainwestował w ten sposób w życie wieczne.
Wokół nas jest wielu potrzebujących. Nieraz może nas to przerażać. Ale częściej zobojętnia, zamyka nasze oczy i serce. Dlatego kiedy tłumaczymy się sami przed sobą, że nie jesteśmy w stanie zaradzić potrzebom wszystkich łazarzy, musimy nieustannie zwracać swój wzrok ku Chrystusowi. To On będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubogacić swoim ubóstwem. Jezus przypomina nam, że musimy nieustannie otwierać swoje oczy na potrzeby i cierpienia braci oraz rozwijać w sobie dar roztropności. Wszystko po to, by mieć świadomość tego, po co żyjemy i stawać się darem dla innych.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420065.26-Niedziela-zwykla-C)