• AccountKonto parafialne: 10 1050 1344 1000 0004 0042 7753

  • Papieska intencja
    Papieska intencja

    PAŹDZIERNIK 2024:

    Intencja powszechna: Za wspólną misję

    Módlmy się, aby Kościół nadal wspierał na wszelkie sposoby synodalny styl życia, w znaku współodpowiedzialności, promując uczestnictwo, komunię i wspólną misję kapłanów, zakonników i świeckich.

  • SPOWIEDŹ

    Stały konfesjonał 

    jest czynny w godz. 8.00-12.00

    a także od 18.00

    Spowiedź w soboty 8.00-8.30 a także od 18.00

    Spowiedź w niedziele przed każdą Mszą

    [za wyjątkiem Mszy o 5.15]

  • DOKUMENTY
  • Porządek mszy
    Porządek mszy

    Niedziela:
    5:15, 7:00, 8:30, 10:00, 10:00 (Brzeziny), 11:30, 17:00

    Dni powszednie:
    6:00, 8:00, 18:30


  • Adoracja Najświętszego Sakramentu
    Adoracja Najświętszego Sakramentu

    Wieczysta Adoracja

    Najświętszego Sakramentu

    od poniedziałku do piątku

    od 8.30 do 18.00

  • Odwiedziny chorych

    Odwiedziny chorych odbywają się

    w pierwszy piątek i sobotę miesiąca od godz. 9.00.

    najbliższe odwiedziny chorych

    odbędą się w 4 października (trasa o. Macieja)

    i sobota, 5 października (trasa o. Juliusza)

  • Msze Fatimskie
    Msze Fatimskie

    Msze św. Fatimskie odprawiane są w każdy

    13 dzień miesiąca

    (za wyjątkiem niedziel).

    Porządek: 11.30 różaniec, 12.00 Msza św.;

    po Mszy nabożeństwo.

    Serdecznie zapraszamy!

  • Biuro parafialne
    Biuro parafialne

    Poniedziałek:  Nieczynne
    Wtorek: 17.00-17.30
    Środa: 17.00-17.30
    Czwartek: 8.30-9.15
    Piątek: 8.30-9.15
    Sobota: Nieczynne

    Furta klasztorna:

    Poniedziałek - Piątek:   8:00-12:00 i 14:00-17:00
    Sobota: Nieczynna
  • św. Rita
    św. Rita

    Dzień św. Rity jest celebrowany w każdy 22 dzień miesiąca (za wyjątkiem niedziel)

    Porządek: 18.00 nabożeństwo ku czci św. Rity z czytaniem wybranych losowo poleconych intencji i podziękowań.

    18.30 Msza św. w intencjach czcicieli św. Rity złożonych do skarbony ustawionej przed obrazem św. Rity.

    Serdecznie zapraszamy!

    Najbliższy Dzień św. Rity - 22 maja (środa)

  • Ochrona danych osobowych w Kościele

    W związku z wejściem w życie 25 maja 2018r. nowych wytycznych dotyczących ochrony danych osobowych (RODO) odnoszących się także do Kościoła Katolickiego zapraszamy do zapoznania się z niektórymi aspektami praktycznymi.

  • Różaniec
    Różaniec

    Nabożeństwa różańcowe w październiku:

    od poniedziałku do piątku: godz. 18.00

    w soboty: po Mszy o godz. 8.00

    w niedziele: godz. 16:30

    Serdecznie zapraszamy
    do wspólnej modlitwy!

A A A
W trosce o odpoczynek

Jednym z najprostszych sprawdzianów prawdziwej miłości jest troska o odpoczynek osoby kochanej. Jak długo mąż dostrzega zmęczenie żony, jak długo interesuje się jej samopoczuciem, tak długo autentycznie kocha. Z chwilą gdy zabraknie zainteresowania jej zmęczeniem, mamy znak niezawodny, że jego miłość obumiera. Rzecz jasna nie chodzi tu jedynie o pytanie: „jak się czujesz, kochanie”, choć i ono jest ważne. Ten, kto kocha, intuicyjnie wyczuwa, na jakim zapasie sił podejmuje trud dnia lub kończy go osoba kochana. Istota zaś tego zainteresowania polega na tym, że natychmiast spieszy z pomocą i gotów jest organizować godziny wytchnienia. Bywa, że trzeba to czynić kosztem własnego czasu, własnych sił, ale zawsze jest to czyn radosny, czyn prawdziwej miłości.

Chrystus objawia nam miłość zatroskaną o odpoczynek swych uczniów, gdy w dniach szczególnego zmęczenia wzywa: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!”. Wyczerpanych ilością ludzi, którzy przychodzili do nich, tak „że nawet na posiłek nie mieli czasu”, zabiera do łodzi i udaje się z nimi „na miejsce pustynne, osobno”.

Szkoda, że to wezwanie naszego Zbawiciela nie zostało w chrześcijaństwie pełniej odczytane i nie nadano mu tej rangi, jaką winno posiadać. Odpoczynek jest formą wybawienia człowieka. Jezus jako Zbawiciel troszczy się o regenerację sił swoich uczniów. Do dnia dzisiejszego nie dowartościowano słów Syna Bożego wzywających do odpoczynku. On, jako Syn Człowieczy, z własnego doświadczenia wiedział, jak ważny w naszej ludzkiej egzystencji jest odpoczynek.

W ewangelicznej szkole opanowanie sztuki mądrego odpoczynku musi być zaprogramowane. Praktyka wskazuje na to, że jest to jedna z tych umiejętności, którą u Boga trudno zaliczyć na bardzo dobry. Znacznie łatwiej przychodzi opanowanie solidności w pracy, a nawet sztuki dobrej modlitwy, niż mądrego odpoczynku. Nie spotkałem jeszcze ani jednej dobrej książki, która uczyłaby odpoczynku w duchu Ewangelii. Rzecz to dziwna, gdyż tomy instrukcji dotyczących podejścia do pracy czy doskonalenia modlitwy można układać w całe biblioteki, natomiast prostych wskazówek pomagających w wychowaniu do odpoczynku nie ma prawie w ogóle.

Umiejętność odpoczywania i organizowania odpoczynku dla innych stanowi istotny element miłości bliźniego. Zmęczenie rzutuje bezpośrednio na odniesienie do innych. Znacznie łatwiej zachować spokój w sytuacjach trudnych, gdy człowiek dysponuje świeżymi siłami, niż wówczas gdy pada ze zmęczenia. To prawdziwa miłość wzywa do troski o własny odpoczynek, byśmy mogli być dla ludzi dobrzy, i troski o ich odpoczynek, by oni mogli być dobrzy dla innych.

Nie chodzi tu o wielkie wyjazdy na wczasy, które często są utrudnieniem a nie odpoczynkiem. Chodzi o godziny snu, o kilkugodzinny spacer, o relaks, który pomaga w odnalezieniu siebie i spojrzeniu na całość aktualnych zadań z pewnej perspektywy. Jezus ujął to wspaniale używając w swym wezwaniu słowa „nieco” — „odpocznijcie nieco”. Czasem wystarczy godzina wytchnienia, by na zmęczonej twarzy pojawił się znów uśmiech.

Najgroźniejszym przeciwnikiem odpoczynku we współczesnym świecie jest przeliczanie godzin oddechu na pieniądze, jakie w tym czasie można zarobić. Jest to spojrzenie bardzo krótkowzroczne. Mądry odpoczynek ma wielki wpływ nie tylko na odniesienie do innych ludzi, lecz również na wydajność pracy. Opłaca się zatem zarówno z punktu widzenia dobrej atmosfery między ludźmi, jak i z punktu widzenia ekonomicznego. Warto się o tym przekonać.

Aby refleksja nad wypoczynkiem nie była tylko słowem, spróbujmy w najbliższych dniach, dla swoich bliskich, zorganizować chwilę odpoczynku. Niech to będzie ta forma oddechu, którą oni sami najbardziej lubią.

Ks. Edward Staniek (http://mateusz.pl/czytania/2018/20180722.html)

„Strząśnijcie proch z nóg”

Chrystus uczynił wybranych ludzi posłańcami Boga. Idąc z Dobrą Nowiną z góry wiedzieli, że jedni ją przyjmą, drudzy odrzucą. Zostali do tego przygotowani przez samego Mistrza. Rzecz znamienna, Jezus troszczy się o jednych i drugich. Chodzi Mu o to, by odrzucający Nowinę przekazaną przez Boga wiedzieli, co robią, aby za swą postawę wzięli pełną odpowiedzialność. Dlatego poleca uczniom, by w godzinie odrzucenia łaski „strząsnęli proch z nóg swoich na świadectwo dla nich”.

Z odrzuceniem wiadomości o zbawieniu nie jest tak jak z rezygnacją z kupna miotły. Czasem jeszcze dziś można obserwować wędrownego sprzedawcę mioteł. Puka i grzecznie ofiaruje swe wyroby. Jedni kupują, inni stwierdzają, że miotła jest im niepotrzebna i zamykają drzwi. Posłaniec Boga ofiaruje wielką wartość. Człowiek, do którego się zwraca, odpowiada zarówno za jej przyjęcie, jak i za odrzucenie. Jezus chce, by odrzucający wiedzieli, co czynią, i każe zostawić na ich progu proch strząśnięty z nóg posłańca. Ten proch ma świadczyć o niewykorzystanej szansie. Bóg miał im coś bardzo ważnego do powiedzenia, a oni nie chcieli słuchać. Aby kiedyś nie mieli pretensji do Niego, że nie zapukał, nie przyszedł — Jezus każe zostawić na ich progu proch. Ten proch będzie świadczył przeciw nim.

Wielu sądzi, że skoro w Polsce co kilka kilometrów stoi kościół, to w każdej chwili, w której zechcą, mogą podejść do Boga. Mogą odkładać nawrócenie na czas dla nich odpowiedni. Tymczasem nawrócenie jest łaską ofiarowaną przez Boga. On zaś ma swoją godzinę. Kiedy puka, trzeba Mu odpowiedzieć. Jeśli odejdzie, może się okazać, że człowiek już Go nie dopędzi, już nie zdąży nawiązać z Nim kontaktu. Zostanie tylko na progu domu proch strząśnięty z nóg Jego posłańca. Proch, który Bóg wezwie na świadka godziny Jego łaski.

To konkretne wskazanie jest ważne nie tylko dla odmawiających przyjęcia daru łaski, lecz i dla posłańca. On musi być świadom, że odrzucenie łaski wcale nie musi dokonywać się z jego winy. Mimo dobrze wykonanego zadania przez posłańca, dar Boga może być odrzucony.

Niewielu posłańców Boga dziś stosuje się do zaleceń Jezusa. Wydają się one nie harmonizować z postawą tolerancji. W rzeczywistości są najczęściej znakiem niezrozumienia wagi posłannictwa. Pan Bóg, tam gdzie chodzi o wielkie wartości, przemawia w sposób drastyczny — strząsanie prochu z nóg jest taką twardą mową. Kiedyś może się okazać, że niestrząśnięty proch z nóg posłańców będzie świadczył przeciw nim, iż źle wykonali zadanie. Ci, którzy nie skorzystali z daru Bożego w godzinie łaski, obciążą posłańców odpowiedzialnością za to, iż nie uświadomili im, o jak wielki dar chodzi.

Sprzedający miotły może być tolerancyjny. Głosiciel Ewangelii musi dbać o to, by ludzie wiedzieli, z czego rezygnują. Miotła może być w domu i może jej nie być — choć trudno sobie dom bez miotły wyobrazić. Łaska Boża natomiast jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Rezygnacja z niej decyduje o całej wieczności człowieka.

Jezusowi w tym konkretnym nakazie chodzi również o to, by w serce posłańca nie dostało się nic z tego, co należy do świata człowieka zamkniętego na łaskę. Strząśnięcie prochu z nóg ma być znakiem takiej właśnie postawy. Posłaniec przez to wyznaje: „ja nie mam z tobą nic wspólnego. Oczyszczam się nawet z twego prochu”.

Ks. Edward Staniek (http://mateusz.pl/czytania/2018/20180715.html)

Potęga wiary

Dwanaście lat cierpienia. Szereg spotkań z różnymi lekarzami i całe mienie wydane na lekarstwa. Wszystkie zabiegi okazały się bezowocne. Lekarze nie pomogli. Pacjentka czuła się coraz gorzej. Jakże łatwo w tej nieszczęśliwej kobiecie z Ewangelii może rozpoznać siebie każdy, kto został dotknięty nieuleczalną chorobą. Jak złudna jest nadzieja pokładana w lekarzach, jak szybko z powodu małej skuteczności ich zabiegów potęguje się rozczarowanie. Jak często chory zaciąga nawet długi, by zdrowie ratować, a o pokonaniu słabości nie ma mowy. Lekarze mogą wiele, ale nie są wszechmocni. Mimo wiedzy i dostępnych środków ze śmiercią wygrać nie potrafią.

Doskonale to ukazuje również druga postać z dzisiejszej Ewangelii. Jair, ojciec, który prowadzi Jezusa do swej umierającej córki. I on zrozumiał, że lekarze nie uratują dziecka. Została mu zatem tylko jedna szansa, znaleźć człowieka, który dysponuje mocą Boga i może wyrwać chorego nawet z nieuleczalnej choroby. Zawierzył Jezusowi.

Scena uzdrowienia kobiety rozgrywa się w drodze Jezusa do domu chorej córki Jaira. Oboje, cierpiąca na krwotok niewiasta i bezradny wobec śmiertelnej choroby dziecka ojciec, zawierzyli Mistrzowi z Nazaretu.

Wiara to skarb niesamowity. Najwyższe dobro, w którym mieści się całe bogactwo życia wiecznego i doczesnego. Rzadko jednak spotyka się ludzi, którzy potrafią całkowicie zawierzyć Bogu. Kobieta powiedziała sobie: „Żebym się choć jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. A gdy to stało się faktem, Jezus wyjaśnia, czemu zawdzięcza swe uzdrowienie: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!”

Potęga wiary, podobnie jak potęga miłości, jest jeszcze wciąż nieodkrytą szansą człowieka. Nie cenimy wiary. Pokładamy ufność w pieniądzach, majątku, wiedzy, ludziach na stanowiskach, a nie doceniamy potęgi wiary. Tymczasem jedno dotknięcie Boga aktem wiary może ocalić człowieka znajdującego się w sytuacji zupełnie beznadziejnej. Jest to bowiem poddanie się promieniowaniu samego Boga, źródła życia i świętości.

Jak doskonalić wiarę swoją i innych? Przede wszystkim usilną modlitwą. To Bóg swoją łaską czyni człowieka podatnym na swe działanie. Potrzebna jest też świadomość ograniczonego działania wszystkich doczesnych środków, które w sytuacjach krytycznych zawodzą. Warto również z większą uwagą, sercem odmawiać wyznanie wiary: „Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego”. A w konkretnych okolicznościach sprawdzać, o ile wierzę Bogu. My najczęściej wiemy, że Bóg sprawi to, o co Go poprosimy. Tymczasem On nie sprawia z powodu słabej naszej wiary. To ona nie jest dobrym przewodnikiem Jego mocy w nasze serca.

W cisnącym się do Jezusa tłumie ludzi było na pewno wielu chorych. Dotykali Mistrza z Nazaretu, ale nie zostali uzdrowieni, bo nie czynili tego z wiarą. Jedna kobieta, anonimowa, dotknęła i została uzdrowiona.

Wiara to skarb bezcenny. Trzeba ją pielęgnować. Okazuje się, że w niej zawarte jest błogosławieństwo doczesne i błogosławieństwo wieczne. Trzeba zabiegać, by ona wzrastała w sercach naszych i w sercach innych. Rodzice, jeśli sami promieniują wiarą i potrafią przekazać ten skarb dzieciom, mogą być spokojni o ich los tu na ziemi i w wieczności. Największe wysiłki pedagogiczne może zniszczyć choroba dziecka, najpiękniejsze owoce wychowawcze może przekreślić śmierć. To tylko wiara jest w stanie twórczo wykorzystać nawet nieszczęście spadające na człowieka. Dobry chrześcijanin nieustannie doskonali swoją wiarę wiedząc, że od jej potęgi zależy w jego życiu wszystko.

Ks. Edward Staniek (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20180701.html)

Nie ma braci bez Ojca

Zamienić istniejącą wspólnotę w życzliwą i wzajemnie się wspierającą rodzinę — oto jedno z najpiękniejszych, ale i najtrudniejszych zadań, jakie można podjąć na ziemi. Ktokolwiek jednak usiłował tego dokonać, przekonał się, i to szybko, że dzieło przerasta możliwości nawet najlepiej usposobionych ludzi. Wystarczy dokładniej prześledzić rodziny oparte na więzach pokrewieństwa, złożone zaledwie z kilku osób — ojciec, matka, dwoje lub troje dzieci, by się przekonać, że takich szczęśliwych rodzin jest stosunkowo niewiele. Podobnie jest w środowiskach ściśle religijnych, które tworzą ludzie powołani. Stosunkowo łatwo można w nich spotkać jednostki szczęśliwe, ale o spotkaniu całych domów, w których udało się wprowadzić ducha prawdziwego braterstwa, jest trudno, a nawet bardzo trudno.

Jakby na ironię w naszych czasach objawia się inna twarz rodzinnego domu, ukazana w serii filmów pod znakiem „Ojciec chrzestny”. Jest to karykatura rodziny. Pokrewieństwo zastępuje w niej wtajemniczenie w czynienie zła, a celem jej istnienia jest zdobywanie pieniędzy. Jeszcze jedna próba niszczenia podstawowej wartości, jaką jest pragnienie tworzenia i należenia do szczęśliwej rodziny.

Wchodząc z Chrystusem do Nazaretu warto postawić pytanie: dlaczego tak trudno stworzyć na ziemi wspólnotę braterską, dlaczego tak trudno zamienić środowiska nawet religijne w szczęśliwą rodzinę? Syn Boga w tym celu przyszedł na ziemię. Jego pragnieniem jest zamiana ludzkości w kochającą się rodzinę. Już na początku swej publicznej działalności przybył do Nazaretu. Było tu sporo Jego krewnych, a wszyscy byli bliskimi znajomymi. Przez trzydzieści lat do społeczności Nazaretu należał On, Jego Matka i Ojciec, który Go adoptował. W Nazarecie najprawdopodobniej żyły rodziny Maryi i Józefa, a więc był ewangeliczny zaczyn ludzi wielkiego ducha promieniujących na otoczenie. Nazaret był małym miasteczkiem. Wydawałoby się, że sama obecność Syna Bożego, Niepokalanej Jego Matki i ich najbliższe otoczenie winno już przemienić serca nazaretańczyków i otworzyć na budowę wspólnoty w duchu Bożej Rodziny. Tymczasem nic z tego. Wystąpienie Jezusa w synagodze zakończyło się Jego klęską, co bardzo dokładnie ukazuje w swej Ewangelii św. Łukasz. Jezus ledwo uszedł z życiem. Ratuje się po przyprowadzeniu Go na miejsce straceń.

W tej sytuacji tym ostrzej staje przed nami pytanie: dlaczego tak trudno na ziemi połączyć ludzi w braterską wspólnotę? Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Nie ma braterstwa bez Ojca. Braterstwo jawi się tylko tam, gdzie ludzie odnajdują się jako dzieci jednego Ojca. Ono jest kwiatem wyrosłym z korzenia głęboko przeżytej więzi z Ojcem. Jeśli tego zabraknie, nie da się spojrzeć na drugiego człowieka jak na brata. Ta więź z Ojcem decyduje również o mądrym i twórczym przeżyciu wszelkich napięć, jakie powstają między braćmi. Ojciec ma w nich głos decydujący, a mówiąc ściśle miłość do Ojca stanowi klucz do ich przezwyciężenia.

Ks. Edward Staniek (http://mateusz.pl/czytania/2018/201828.html#20180708)

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania

„Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna”. Elżbieta uchodziła dotąd za niepłodną. Domyślamy się, że oboje z mężem Zachariaszem głęboko cierpieli z powodu braku potomstwa. Byli ponadto posunięci w latach. Jednak Bóg, który niemożliwe czyni możliwym, miał w tym swój plan. Okazał im miłosierdzie, obdarzając płodnością i powołując do roli rodziców Jana Chrzciciela (hebr. Jochanan znaczy: „Jahwe okazał łaskę”). Dla wszystkich stało się jasne, że była to interwencja Boga. Wiele razy spotykamy w Biblii opisy cudownych narodzin. Opisy te, podobnie jak postacie Elżbiety i Zachariasza, zapraszają nas do modlitwy za wszystkich małżonków cierpiących z powodu niepłodności. Oby zaufali Bogu i doznali wsparcia ze strony ludzi. Optymizmem i nadzieją napełnia w tym kontekście fakt rozwoju naprotechnologii, która niesie pomoc niepłodnym małżonkom, odwołując się do naturalnych metod, niesprzecznych z prawym sumieniem.

„A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga”. Imię Zachariasz pochodzi od hebrajskiego rdzenia „zakar”, oznaczającego pamięć, wspominanie, które jest jednocześnie aktualizacją zbawczych dzieł Boga dokonanych w historii. W swej pieśni Zachariasz błogosławi Boga za okazane miłosierdzie i że „wspomniał na swe święte przymierze”. Jego modlitwa dziękczynna jest zachętą, byśmy i my nie zapominali zbawczych dzieł Boga dokonanych w naszej historii. Niech Duch Święty nas oświeci, abyśmy umieli je dostrzegać i rozpoznawać.

„Kimże będzie to dziecię?” Takie pytanie stawia sobie wielu rodziców i bliskich przy narodzinach dziecka. „Na kogo wyrośnie? Jaka będzie jego droga? Jaka jego życiowa misja?” Pytania te, pełne nadziei i dobrych pragnień, przypominają nam, że życie każdego z nas jest niepowtarzalnym darem Boga. Każdy jest Jego dzieckiem, każdego Bóg kocha i każdy jest Mu potrzebny. Jan Chrzciciel miał swoją drogę i swoją misję. Dziękujmy Bogu za nasze życie i powołanie. Prośmy, abyśmy umieli je rozpoznać i Jemu powierzyć. Niech powyższe pytania uczą nas także troski i odpowiedzialności za wychowanie młodego pokolenia.


ks. Wojciech Zimny (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20180624.html)