Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Dzisiejsza przypowieść o talentach przypomina nam, że nie jesteśmy panami stworzenia, a jedynie jego zarządcami. Panem stworzenia jest Bóg i to On ustala reguły gry. Wynagrodzi On tych, którzy pomnożą dobro powierzone im przez Właściciela: “Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (Mt 25,23). Ukarze zaś Bóg tych, którzy reguł gry nie przestrzegają, a powierzonego sobie dobra nie pomnażają: “A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,30).
Pan Jezus w Ewangelii świętej wyraźnie więc ostrzega nas, że będziemy musieli zdać przed Bogiem-Właścicielem wszystkiego ścisły rachunek z naszego życia. Rachunek ten zdać nam przyjdzie w godzinie naszej śmierci. Zaraz przy zgonie będziemy osądzeni i albo nagrodzeni wiecznym niebem, albo ukarani wiecznym piekłem. Dobrze wyraża to Youcat 57:
«Sąd szczegółowy czy też indywidualny czeka każdego z nas w momencie śmierci. Sąd powszechny (zwany też Sądem Ostatecznym) będzie miał miejsce w dniu ostatecznym, czyli na końcu świata, podczas powtórnego przyjścia Pana. Umierając, każdy człowiek staje oko w oko z prawdą. Teraz już nie można niczego usunąć czy ukryć, niczego już nie da się zmienić. Bóg widzi nas, wie, jacy jesteśmy. Stajemy przed Jego sądem. W świętej bliskości Boga możemy tylko być „dobrzy" albo nie ma nas wcale – dobrzy, to znaczy tacy, jakich Bóg nas zamierzył, kiedy nas stworzył. Być może będziemy musieli przejść jeszcze proces oczyszczenia, być może od razu będziemy mogli wpaść w Boże ramiona. Być może jednak jesteśmy tak pełni złości, nienawiści, negacji wszystkiego, że na zawsze odwrócimy nasze oblicze od miłości, od Boga. Życie bez miłości jest przecież niczym innym jak piekłem.»
O tych więc rzeczach ostatecznych mówi Pan Jezus w przypowieści o talentach. Wkrótce staniemy przed tym sądem Boga i pójdziemy tam, gdzieśmy sobie pójść zasłużyli.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Weźmy jako punkt wyjścia dla naszej niedzielnej refleksji te oto słowa Pana Jezusa: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16).
Powyższe słowa Pana Jezusa jakby zamykają temat Ośmiu Błogosławieństw, które są wskazaną przez Chrystusa drogą prowadzącą do nieba.
Zapytacie może, co te słowa mają za związek z dzisiejszą przypowieścią o pannach mądrych i głupich. Powiedzieliśmy przecież, że Błogosławieństwa to droga do nieba, a w dzisiejszej Ewangelii oliwa potrzebna do zapalenia lamp, a raczej jej brak, jest powodem tego, że głupie panny nie dostały się na weselną salę.
Dwie rzeczy są potrzebne, aby dostać się do nieba: wiara i dobre uczynki. W czasie chrztu zapala się świecę, której płomień oznacza wiarę. Ta świeca ma płonąć i świecić, aż do chwili naszego spotkania się z Chrystusem. W Ewangelii nie było świecy, ale lampka oliwna. Ta lampka musi być zapalona, ale do tego potrzebna jest oliwa. Oliwa zaś to dobre uczynki, opisane przez Jezusowe Błogosławieństwa. Niemożliwe jest utrzymanie płomienia wiary, jeśli zabraknie oliwy dobrych uczynków.
Panny roztropne oznaczają tych ludzi, którzy ciągle pamiętają o Panu Bogu i robią wszystko, aby Mu się podobać. Ci ludzie dobrze wiedzą, że kiedy osłabną albo zasną w śmierci, lub też przy końcu świata wobec przychodzącego Sędziego, będzie już za późno, aby naprawić to, co nienaprawialne. Dbają oni więc o to, aby stale mieć zapas oliwy. Dzięki niej będą mogli wyjść na spotkanie Chrystusa z zapalonymi lampami autentycznej, bo popartej dobrymi uczynkami wiary.
Panny głupie oznaczają tych ludzi, którzy zapominają o Panu Bogu i wcale nie dopasowują swojego postępowania do Jego woli. Niektórzy z nich, aby się usprawiedliwić, udają, że w ogóle nie wierzą w istnienie Pana Boga. Inni zaś wierzą w Boga, ale nie przejmują się Nim, myśląc, że jakoś to będzie. Nie biorą oni pod uwagę tego, że czas ucieka... Kiedy przyjdzie śmierć, nie da się już naprawić zmarnowanego życia.
Kiedy rozlegnie się głos: „Oblubieniec nadchodzi, wyjdźcie Mu na spotkanie”, będzie tylko czas na opatrzenie lamp, ale nie będzie już czasu na szukanie oliwy. Tymczasem zapalona i podtrzymywana dobrymi uczynkami lampa wiary będzie to warunek konieczny do tego, aby wejść z Oblubieńcem na salę godową, która oznacza niebo.
Pamiętajmy o tym i bądźmy zawsze gotowi na Jego nadejście.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii naucza, że największym przykazaniem jest miłość. Wszystkie ludzkie teorie miłości zawodzą w konfrontacji z Miłością, która całkowicie składa siebie w ofierze. W Jezusie Chrystusie miłość Boga i bliźniego ma swój najdoskonalszy wzór. Każdy gest Mistrza, każde Jego słowo podyktowane jest miłością. Nikt nie kochał bardziej niż On. Kto zatem pragnie doświadczyć pełni miłości, może ją odnaleźć jedynie w Chrystusie. Podobnie kto chce wypełnić prawo miłości do końca, może naśladować tylko Jego.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (Mt 23,3)
Powyższe słowa Pana Jezusa są krytyką skierowaną przeciwko tym, którzy z racji swego autorytetu moralnego powinni uwiarygadniać swoją nieposzlakowaną postawą ideały, które reprezentują. Może chodzić tu w naszej sytuacji o duszpasterzy: biskupów, kapłanów, zakonników, katechetów itp. Może chodzić tu jednak w ogóle o ludzi na wysokich stanowiskach, od których uczciwości zależy dobro społeczeństwa, a więc o przedstawicieli władzy, polityków, osoby wykonujące zawody związane z zaufaniem społecznym, jak sędziowie, lekarze, nauczyciele...
Znamy łacińską sentencję: „corruptio optimi pessima”, tj. dosłownie: korupcja najlepszego [jest] najgorsza, a luźniej: gdy najlepszy się psuje (marnuje, deprawuje, demoralizuje), wtedy jest [już] najgorzej. Zły przykład idący od ludzi, którzy z racji swej podwyższonej pozycji moralnej winni dawać przykład jak najlepszy, w Ewangelii dzisiejszej chodzi o kapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszów, zasługuje na straszne Jezusowe “biada”, które jest zapowiedzią-groźbą nadchodzących kar. Komu więcej dano, od tego więcej oczekiwać się będzie, wszyscy to dobrze wiemy...
Jednak te powyższe słowa Pana Jezusa są również ostrzeżeniem skierowanym do tych, którzy chcieliby posługiwać się złym przykładem idącym z góry jako pretekstem do usprawiedliwiania swojego własnego złego zachowania. Trzeba umieć rozróżnić między słusznością orędzia a niegodnością herolda. Jeśli orędzie jest dobre, powinni ludzie za nim pójść, nawet jeśli głosiciel jest niegodny. W przeciwnym wypadku i oni zasłużyliby sobie na Jezusowe “biada”.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Jesteśmy świadomi tego, że obowiązkiem naszym jest głoszenie światu Chrystusa. Dobrze wiemy, że nikt nie dochodzi do Ojca, jak tylko przez Syna... Ale również dobrze wiemy, czyjej opiece umierający na krzyżu Pan Jezus powierzył rodzący się Kościół: „Niewiasto, oto syn Twój...” Jeśli chcemy wyprosić u Chrystusa błogosławieństwo dla naszej pracy misyjnej, to najlepiej zrobimy zwracając się do Jego Boskiego Serca przez Niepokalane Serce Maryi, pierwszej i najlepszej Misjonarki. Już święty Jakub Apostoł, brat Jana, umiłowanego ucznia Jezusa, doznał Jej pomocy, kiedy trudził się jako misjonarz w Hiszpanii, w Saragossie, nad brzegami rzeki Ebro. Maryja ukazała mu się jeszcze za swego życia ziemskiego, przed Wniebowzięciem. Odtąd dobrze już szła mu praca na niwie misyjnej... Moglibyśmy tu wspomnieć świętego Dominika. Daremnie trudził się on nad nawracaniem heretyków. Dopiero kiedy objawiła mu się Maryja i wskazała na skuteczny środek – różaniec, święty Dominik zaczął odnosić sukcesy... Wiecie dobrze, że Ameryka południowa nawróciła się dzięki Matce Boskiej z Guadalupe. Indianie i Hiszpanie nienawidzili się na śmierć i życie. Dopiero Maryja ich pogodziła i sprawiła, że Indianie w krótkim czasie przeszli na chrześcijaństwo... Przypomnijcie sobie, co wydarzyło się w życiu proboszcza parafii Notre Dame des Victoires w Paryżu, wielebnego Dufriche-Desgenettes’a, kiedy usłyszawszy wewnętrznie podczas mszy tajemnicze słowa: „Poświęć twoją parafię Niepokalanemu Sercu Maryi...”, uczynił to... Poczytajcie o cudownym nawróceniu zatwardziałego żyda Alfonsa Ratisbona... Jest Lourdes... Jest Fatima... I tyle innych miejsc.
Gdybyśmy przytaczali przypadki największych nawróceń i największych sukcesów misyjnych, to odkrylibyśmy, że dokonywały się one najczęściej za przyczyną Najświętszej Maryi Panny. Wygląda na to, że Bóg obdarza nas chętnie i hojnie, ale czyni to przez ręce Maryi: Córki Boga Ojca, Matki Boga Syna i Oblubienicy Ducha Świętego...
Według staroruskiej legendy, św. Andrzej Apostoł, po męczeńskiej śmierci, był oprowadzany przez anioła po niebie. Po dłuższym czasie, pyta św. Andrzej anioła: „Gdzie Ona jest?”. Anioł wie, że nowy mieszkaniec nieba tęskni za Matką Najświętszą. Odpowiada Apostołowi: „Nie ma Jej tu. Ona wciąż pozostaje na ziemi, by osuszać łzy swoich płaczących dzieci.”
Myślimy o misjach jeszcze w kontekście 100-lecia objawień fatimskich; jesteśmy w miesiącu różańcowym. W niedawnej modlitwie „Różaniec do granic” prosiliśmy Boga, aby pobłogosławił nam i światu przez ręce Maryi. Podobno Włosi i Irlandczycy idą naszym śladem... Idźmy maryjną drogą, jeśli chcemy doświadczyć misyjnego ożywienia Kościoła, nowej wiosny chrześcijaństwa.
o. Czesław Front