Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Święto Ofiarowanie Pańskiego obchodzi Kościół czterdzieści dni po Bożym Narodzeniu. Wiążą się z nim trzy wydarzenia: „oczyszczenie Maryi”, „wykupienie” pierworodnego Dziecka przez uiszczenie przewidzianej przez Prawo ofiary oraz „przedstawienie” Go w świątyni. Po kultowym akcie przedstawienia, czyli ofiarowania na wzór ofiar składanych przez kapłanów w Świątyni, ma miejsce scena prorocza. Prorokini Anna i sędziwy prorok Symeon jako przedstawiciele wierzącego Izraela, pod natchnieniem Bożego Ducha pozdrawiają „Mesjasza Pańskiego”.
Zatrzymajmy się przez chwilę nad postacią Symeona. Ewangelista Łukasz określa go jako człowieka sprawiedliwego i pobożnego, który i wyczekuje pociechy Izraela. Żyje on w bliskości Świątyni, w otwarciu na pełnienie woli Bożej. Jako człowiek duchowy jest wrażliwy na Boże natchnienia. Dlatego pojawia się w Świątynio w momencie, gdy wchodzi do niej Święta Rodzina. Bierze w objęcia i błogosławi Dziecię Jezus. „W tym serdecznym uścisku, jaki spadkobierca dotychczasowych dziejów zbawienia przekazuje Temu, który jest „Pociechą” nowego Izraela, widać wypełnienie i dokonanie tego, co miało przyjść” (E. Szymanek).
Symeon pełen wdzięczności wobec Władcy wyśpiewuje radosny kantyk. To pieśń, która wypełnia i wieńczy życie tego starca, a przez niego i całe Stare Przymierze, którego on jest przedstawicielem. Stanowi ona od czasów starożytnych w Kościołach Wschodu i Zachodu część modlitwy liturgicznej na zakończenie dnia. Symeon pod koniec ziemskiego życia widzi zbawczą misję, którą ma wypełnić wobec ludzkości Dziecię Jezus. To rodzi w nim pokój serca i ufność w Boże obietnice. Symeon nazywa Chrystusa „światłem na oświecenie pogan”, których wyzwala z ciemności bałwochwalstwa i grzechu, oraz „chwałą ludu Twego Izraela”. W ten sposób wskazuje, że misja Zbawiciela, zapowiedziana przez proroków, dotyczy zarówno Greków, jak i Żydów.
Po oddaniu chwały Bogu i słowach radości odnoszących się do Dzieciątka, Symeon proroczo zwiastuje krzyż. Jezus, który ma nieść światło całemu światu, ma stać się dla tego świata również znakiem sprzeciwu. W to cierpienie zostanie również włączona Maryja, której dusze przeniknie miecz boleści.
Jeśli chcemy ujrzeć zbawienie, warto stać się stałym bywalcem świątyni. Chociaż cały świat należy do Boga, to szczególnym miejscem spotkania z Nim jest Jego dom. Tu dokonuje się ofiara Nowego Przymierza, z której możemy zaczerpnąć siły do zmagania z trudną rzeczywistością. Spotkanie z Panem jest okazją, aby na nowo rozpalić w sobie Boże dary, których dawcą jest Duch Święty.
Do bycia światłem dla świata są w sposób szczególny wezwane osoby, które przez konsekrację oddają się na wyłączną służbę Bogu. Obchodzony w Kościele powszechnym od 1997 roku Dzień Życia Konsekrowanego stanowi okazję, aby osoby poświęcone Bogu odnowiły konsekrację chrztu i konsekrację zakonną oraz ponowiły ofiarowanie siebie w służbie Bogu i ludziom. Ta konsekracja służy przypomnieniu, że odpowiedzią człowieka na Bożą miłość ma być świętość życia w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. Wszystko po to, by głosić większą chwałę Bożą i przyczyniać się do dzieła zbawiania świata.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/419980.Swieto-Ofiarowania-Panskiego)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Pewna nastolatka wyznaje: „Nie potępiam mojego ojca wysiadującego codziennie przy pełnym jasnym. Widzę, że on też się męczy, szuka sensu w swoim życiu, też pragnie miłości. Ale jest słaby. Uległ nałogowi niszczącemu go powoli i bezlitośnie, uległ ciemności.
Lud, który siedział w ciemności, ujrzał wielkie światło. To przybył Jezus, który głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby. Ciemność, mrok – to rzeczywistość lęku, niepokoju, niebezpieczeństw. Mroczny chaos ma jeden cel – zniszczyć Boża moc, ośmieszyć, zgasić Boże światło. Dlatego boimy się mroku. Współczesny „naród kroczący w ciemnościach” stanowią ludzie pozbawieni nadziei. Jest to związane z utratą pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, któremu towarzyszy niewiara i obojętność religijna. Wielu ludzi nie potrafi już łączyć ewangelicznego przesłania z codziennym doświadczeniem; wzrasta trudność przeżywania osobistej wiary w Jezusa w takim kontekście społecznym i kulturowym, bo stanowi to coś niemodnego. W wielu dziedzinach publicznych łatwiej jest deklarować się jako sceptyk, wątpiący niż jako wierzący.
Z tą utratą chrześcijańskiej pamięci wiąże się swego rodzaju lęk przed przyszłością. Obraz jutra jest często bezbarwny i niepewny. Bardziej boimy się przyszłości, niż jej pragniemy. Niepokojącą oznaką tego jest między innymi wewnętrzna pustka dręcząca wielu ludzi i utrata sensu życia. Jednym z wyrazów i owoców tej egzystencjalnej udręki jest zwłaszcza dramatyczny spadek liczby urodzeń, zmniejszenie liczby powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego, trudności w podejmowaniu definitywnych wyborów życiowych – jeśli nie wprost rezygnacja – również w małżeństwie.
Jesteśmy świadkami rozpowszechnionego poczucia osamotnienia, izolacji od drugiego człowieka, znieczulicy na ludzką krzywdę i biedę czy kryzysów rodzinnych. Narasta obojętność etyczna oraz gorączkowe zabieganie o własne interesy i przywileje, spychanie najsłabszych na margines. Dostrzega się coraz mniej przejawów solidarności międzyludzkiej, co powoduje, że ludzie czują się bardziej osamotnieni, pozostawieni samym sobie, pozbawieni uczuciowego oparcia.
Ważną przyczyną gaśnięcia nadziei jest dążenie do narzucenia wizji człowieka bez Chrystusa. A Jezusowe wezwanie do nawrócenia stanowi serce religii. Owocem nawrócenia dokonującego się pod wpływem Ewangelii jest świętość tych, którzy z prostotą i w codziennym życiu dali świadectwo swej wierności Chrystusowi w ukryciu życia rodzinnego, zawodowego i społecznego.
Jezus uczy nas kroczenia w świetle. Uczy nas, jak rozpraszać duchowe mroki światłem Eucharystii. Według Ewangelii tam, gdzie pojawia się wiara chrześcijańska, tam pojawia się światło. Przed stu laty jeden z ponurych proroków filozoficznego nihilizmu zwiastującego rychły kres chrześcijaństwa głosił: „nigdy nie uwierzę chrześcijanom, jeśli ich twarze będą tak ponure”. Mówił: „Chrześcijanie! Wasze własne oblicza was zdradzają!” Jeśli wzywa się nas dziś do przeżywania światła i radości, to właśnie dlatego, by nasze oblicza mówiły coś zupełnie innego, niż to, o czym mówił ów filozof. By mówiły całemu światu: Jezus żyje!
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420081.3-Niedziela-zwykla-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
W jednym z wywiadów prasowych brytyjski podróżnik, alpinista i przewodnik sztuki przetrwania 43–letni Bear Grylls dał takie świadectwo swojej wiary: „W przeszłości obawiałem się o tym mówić, bo bałem się, że mnie wyśmieją albo że zostanie to odebrane jako przejaw słabości. Ale teraz już nie lękam się powiedzieć, że potrzebuję swej wiary. Ona jest prawdziwym kręgosłupem mego życia. Jeśli więc ktoś mnie o to zapyta, jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że mogę o tym opowiedzieć”. Przyznał, że od dzieciństwa miał w sobie naturalną wiarę. „Wierzyłem po prostu, że Bóg istnieje i że jest dobry”. Poważny przełom w swym chrześcijańskim życiu przeżył w wieku 16 lat, po śmierci dziadka. „Pamiętam, że modliłem się do Boga, aby był ze mną. Tam się rozpoczęła moja wiara”. Zaznaczył, że od tej pory wiara była najmocniejszym zakotwiczeniem w jego życiu i najlepszym przewodnikiem w ciemnych chwilach. Dziś wiara jest stałym elementem jego codziennego życia. Każdy dzień stara się rozpoczynać na kolanach, aby przypomnieć sobie, co jest ważne. Zawsze ma też przy sobie małą książeczkę, z której czyta codziennie o wierze i życiu.
Celebrowane dziś Święto Chrztu Pańskiego jest zachętą do wspinania się z pomocą Ducha Świętego na najwyższe szczyty wiary, aż osiągniemy świętość. Podczas chrztu w wodach Jordanu dokonało się przejście od chrztu Jana Chrzciciela, opartego o symbol wody, do chrztu Jezusa w Duchu Świętym i ogniu. Ten sam Duch, który zstąpił na Jezusa nad Jordanem, jest głównym architektem naszego chrztu, czyli pierwszego doświadczenia Bożego miłosierdzia w naszym życiu. To dzięki Jego łasce otrzymaliśmy „nowe życie w Chrystusie”, wolne od grzechu i śmierci. I staliśmy się umiłowanymi dziećmi Boga, w których Ojciec niebieski ma upodobanie [warto przypomnieć sobie datę swojego chrztu i pamiętać o niej każdego roku]. To Duch Święty zniszczył w nas grzech pierworodny. On wyzwolił nas spod władzy ciemności grzechu i przeniósł do królestwa światła, czyli królestwa miłości, prawdy i pokoju. I to moc Ducha umożliwia nam naśladowanie Jezusa, a więc upodabnianie się do Niego w życiu codziennym przez miłość i solidarność z bliźnimi.
Wiara katolicka stała się udziałem naszej Ojczyzny w 966 roku. Dzisiejsze Święto jest również okazją do wdzięczności Bogu za natchnioną decyzję naszego pierwszego władcy – księcia Mieszka I, która zaowocowała na Wielkanoc 966 roku przyjęciem chrztu przez tworzący się naród i państwo. Każdy z nas należy do tej wspólnoty. I od naszego osobistego zaangażowania w wiarę zależy najpierw nasze zbawienie, dalej przyszłość wiary w naszych rodzinach, społecznościach i w całej Polsce.
Dzień chrztu to także najważniejsze wydarzenie w życiu ucznia Chrystusa. Wyraźmy więc Bogu dziś szczególną wdzięczność za ten dar. I prośmy Jezusa, by dał nam moc Ducha Świętego do życia zgodnego z tajemnicą chrztu, czyniąc nasze świadectwo wiary wobec świata jeszcze mocniejszym i skuteczniejszym. Będzie to możliwe, jeśli wsłuchamy się w radę, a jednocześnie wielokrotną zachętę papieża Franciszka: „codziennie czytajcie kawałek Ewangelii, fragment, aby lepiej poznać Jezusa i w ten sposób sprawić, że poznają Go inni. Zawsze noście mały egzemplarz Ewangelii przy sobie”.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420079.Niedziela-Chrztu-Panskiego-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Opinia, osąd, zdanie o człowieku zależy od osobistego doświadczenia. Spotykamy się często ze stwierdzeniami: „a mi się wydaje, ja uważam, słyszałem, powiedzieli”. I właśnie wtedy doświadczamy tego, co ludzie mogą wymyślić! To jest przestrzeń, gdzie rodzi się plotka, obmowa czy oszczerstwo.
Wielokrotnie słyszeliśmy o dawaniu świadectwa. I tak świadectwo o misji powołania Sługi Pańskiego głosi prorok Izajasz. Ponieważ naród wybrany wciąż odstępował od Boga, dlatego potrzebował nawrócenia – a tym samym odpowiedniej osoby, która mogłaby wejść na drogę sprawiedliwości i miłości. Tą osobą jest Syn Boży, Jezus Chrystus, który najdoskonalej zrealizował w swoim życiu wolę Ojca – plan zbawienia człowieka. On jest Głową całego stworzenia, On jest światłością dla pogan.
Św. Paweł w Liście do Koryntian daje o sobie świadectwo, że jest apostołem powołanym przez samego Chrystusa. Historię jego powołania znamy doskonale. Wszystko po to, żeby naśladować go swoim życiem. Każdy człowiek jest wzywany do wspólnoty z Chrystusem, czyli do świętości, co wynika z sakramentu chrztu. Psalm 40 wzywa nas, aby przyjść i pełnić wolę Boża.
Gdyby pytanie: „Kim jest dla ciebie osoba Jezusa Chrystusa?” zostało skierowane do mnie, osoby wierzącej, bo za taką się uważam, jaką dałbym odpowiedź? Jeżeli masz kłopot, by dać odpowiedź, to bardzo proszę zapytaj Jana Chrzciciela: Kim dla niego był Jezus? Co usłyszysz? „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. (…) Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym” – mówi Jan w dzisiejszej Ewangelii. Baranek Boży ma swoje miejsce w liturgii Eucharystii, tuż przed Komunią Świętą: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Grzechem świata jest wszelki grzech: grzech pierworodny, który Adam ściągnął na swoje potomstwo, i osobiste grzechy ludzi wszystkich czasów. Chrystus jest naszą nadzieją zbawienia. On sam jest mocnym wezwaniem do nadziei, gdyż przybył, by przebaczać i leczyć rany grzechu.
Jak ma wyglądać moje świadectwo o Chrystusie? Jak najprościej świadczyć? Przez udział w niedzielnej Eucharystii. Już samo przybycie do świątyni jest wyznaniem naszej wiary, nie mówiąc o wspólnej modlitwie, śpiewie, czy przyjmowaniu Komunii Świętej. Ta niedzielna praktyka religijna, tak obca wielu zdeklarowanym katolikom, kształtuje codzienne wyznanie wiary. Tam, gdzie nie dociera religijna książka czy kapłan, dociera wierzący chrześcijanin i rozlewa szczęście swego serca na otoczenie. Staje się wówczas, jak Jan, drogowskazem ukazującym nie łatwą, ale jedynie pewną i piękną drogę do prawdziwego szczęścia. Otrzymaliśmy wiarę nie po to, by oświecała jedynie nasze serca, ale świat: „Wy jesteście światłością świata” – mówi do każdego z nas Jezus.
Starajmy się każdego dnia otwierać na głos Boga. Codziennie rano wznośmy swój wzrok do Jezusa. W ciągu dnia zwracajmy się do Niego jak najczęściej. Bądźmy wytrwali, co pozwoli nam zachować pokój serca i poznawać wolę Tego, który jako Baranek Boży gładzi ludzkie nieprawości. I nieustannie daje nam też „moc stawania się dziećmi Bożymi”.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420080.2-Niedziela-zwykla-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Liturgia dzisiejszej niedzieli pozwala nam wysłuchać jeszcze raz uroczystej Ewangelii z dnia Narodzenia Pańskiego. Słyszymy dobrze znany fragment Prologu z Ewangelii według św. Jana, w którym przez Słowo Wcielone Bóg odkrywa prawdę o sobie. Św. Augustyn wypowiadając się o janowym Prologu mawiał, że: „powinien on być wpisany złotymi literami i umieszczony w kościołach na poczesnym miejscu”, takie jest bowiem jego bogactwo i znaczenie dla wiary chrześcijańskiej.
Kolejny raz wybrzmiewają więc naszych uszach i sercu słowa: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Uświadamiamy sobie, że Bóg chciał być blisko człowieka, blisko każdego z nas, i dlatego przyszedł na ziemię. Jego przyjście wiąże się z konkretnymi darami, jak pokój, dobra nowina i życie dla wszystkich – nie tylko dla bogatych, ale i biednych, nie tylko dla mądrych i błyskotliwych, ale ludzi prostych. Pragnie obdarować wszystkich, bo jesteśmy braćmi tego samego Boga Ojca. Jezus przyjął ludzką naturę, z wyjątkiem grzechu. „Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce”. Radość z faktu, że „Dziecię nam się narodziło” jest związana z pewnością, że Bóg przyszedł na ziemię z miłości do nas. Chciał podzielić się tym, co ma największego. Od tego momentu zaczęła się nowa era życia na ziemi. Nawet w kalendarzu, niezależnie od wyznawanych przekonań, ludzie od tej szczególnej daty liczą aktualnie czas.
Odwieczne Słowo Miłości jest dla nas prawdziwym źródłem nadziei. Uświadamia nam, że na historię każdego indywidualnego człowieka, jak i całej ludzkości trzeba spojrzeć w kluczu „pełni czasu”. Okazuje się bowiem, że przyjście na świat Słowa Wcielonego jest zasadnicze tak dla poznania Boga, jak i dla człowieka zrozumienia samego siebie. Chrystus jest bowiem ostateczną odpowiedzią na najgłębsze pytania moralne i religijne człowieka – jak nauczał św. Jan Paweł II. Gdy bowiem u początku wszystkich innych religii stoi ludzkie poszukiwanie Boga, to w chrześcijaństwie początkiem jest Wcielenie Słowa, a więc inicjatywa Boga, który sam przychodzi, by mówić o sobie człowiekowi i wskazywać mu drogę dojścia do siebie oraz człowieka ku sobie prowadzić (por. TMA 6).
Św. Paweł dziś przypomina, że każdy z nas ma swoje miejsce w odwiecznym planie Boga. Nasze ziemskie życie, niezależnie od ilości lat spędzonych wśród najbliższych, będzie miało znaczenie na całą wieczność. Dlatego każda chwila jest ważna. Uświadamia nam to Jezus, dzięki któremu staliśmy się dziećmi Bożymi. „Jeśli Syn Boży w swą ziemską podróż mógł zabrać jedynie Miłość Ojca, znaczy to, że i my w podróż powrotną nie wyniesiemy stąd nic oprócz naszych słów, czynów miłości. Więcej są w stanie dokonać ci, którzy ufają nie tylko swoim siłom, ale mocy Miłości Bożej” (ks. Marcin Kowalski).
Ten sam Chrystus, który narodził się jako człowiek w Betlejem, to ten sam Bóg, który jest racją i zasadą istnienia świata, który wydobył go z chaosu i niebytu. Ten sam Chrystus, który narodził się jako człowiek w Betlejem, narodzi się także dziś w każdym z nas w czasie tej Mszy Świętej. Kiedy przyjmiemy Go w Komunii Świętej, to w naszych sercach naprawdę wypełni się cud Bożego Narodzenia.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420078.2-Niedziela-po-Narodzeniu-Panskim)