Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (Mt 23,3)
Powyższe słowa Pana Jezusa są krytyką skierowaną przeciwko tym, którzy z racji swego autorytetu moralnego powinni uwiarygadniać swoją nieposzlakowaną postawą ideały, które reprezentują. Może chodzić tu w naszej sytuacji o duszpasterzy: biskupów, kapłanów, zakonników, katechetów itp. Może chodzić tu jednak w ogóle o ludzi na wysokich stanowiskach, od których uczciwości zależy dobro społeczeństwa, a więc o przedstawicieli władzy, polityków, osoby wykonujące zawody związane z zaufaniem społecznym, jak sędziowie, lekarze, nauczyciele...
Znamy łacińską sentencję: „corruptio optimi pessima”, tj. dosłownie: korupcja najlepszego [jest] najgorsza, a luźniej: gdy najlepszy się psuje (marnuje, deprawuje, demoralizuje), wtedy jest [już] najgorzej. Zły przykład idący od ludzi, którzy z racji swej podwyższonej pozycji moralnej winni dawać przykład jak najlepszy, w Ewangelii dzisiejszej chodzi o kapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszów, zasługuje na straszne Jezusowe “biada”, które jest zapowiedzią-groźbą nadchodzących kar. Komu więcej dano, od tego więcej oczekiwać się będzie, wszyscy to dobrze wiemy...
Jednak te powyższe słowa Pana Jezusa są również ostrzeżeniem skierowanym do tych, którzy chcieliby posługiwać się złym przykładem idącym z góry jako pretekstem do usprawiedliwiania swojego własnego złego zachowania. Trzeba umieć rozróżnić między słusznością orędzia a niegodnością herolda. Jeśli orędzie jest dobre, powinni ludzie za nim pójść, nawet jeśli głosiciel jest niegodny. W przeciwnym wypadku i oni zasłużyliby sobie na Jezusowe “biada”.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii naucza, że największym przykazaniem jest miłość. Wszystkie ludzkie teorie miłości zawodzą w konfrontacji z Miłością, która całkowicie składa siebie w ofierze. W Jezusie Chrystusie miłość Boga i bliźniego ma swój najdoskonalszy wzór. Każdy gest Mistrza, każde Jego słowo podyktowane jest miłością. Nikt nie kochał bardziej niż On. Kto zatem pragnie doświadczyć pełni miłości, może ją odnaleźć jedynie w Chrystusie. Podobnie kto chce wypełnić prawo miłości do końca, może naśladować tylko Jego.
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Choć ogólny wydźwięk dzisiejszej Ewangelii jest jak zawsze pozytywny, tzn. istotnie jest dobrą nowiną, skierowaną do grzeszników Bożą ofertą przebaczenia i naglącą zachętą do nawrócenia, to jednak kończy się groźbą skierowaną do tych, którzy wzgardzą Bożym zaproszeniem i zlekceważą Jego ostrzeżenie:
Wtedy wszedł król, aby przyjrzeć się gościom. Zobaczył kogoś, kto nie był ubrany odświętnie. Zapytał: «Przyjacielu, jak tutaj wszedłeś bez odświętnego stroju?». On zaś milczał. Wtedy król rozkazał sługom: «Zwiążcie mu nogi i ręce i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów» (Mt 22, 11-13).
Dlatego jedynym przedmiotem dzisiejszego rozważania niech będzie prawda katolickiej wiary o tym, że piekło istnieje. Nie będziemy tu przytaczać na potwierdzenie tego dogmatu cytatów z Pisma Świętego, są one nazbyt liczne. W tym powyższym, który stanowi motto naszego rozważania, król bez wątpienia reprezentuje obrażonego Boga. Podobno w tamtych czasach zapraszający na ucztę oferował zaproszonym odświętny strój, jeśli z jakiegoś powodu takowego nie mieli. Wejście bowiem na ucztę w brudnym ubraniu obrażało gospodarza. Dlatego zagadnięty przez króla „oniemiał”, tzn. nie mógł się nijako wytłumaczyć ze swego zaniedbania. W porządku duchowym brak odświętnego stroju oznacza brak łaski uświęcającej, tzn. bycie skalanym grzechem śmiertelnym. Kościół od zawsze naucza, że idzie na wieczne potępienie ten, kto w chwili skonu jest w stanie grzechu ciężkiego, za który nie żałuje. Uczta weselna, którą król wyprawia swemu synowi, reprezentuje niebo, w którym nie może przebywać nic skalanego. Zewnętrzne ciemności, w które wtrącany jest ów niechlujny potępieniec, to właśnie piekło, miejsce i stan wiecznej rozpaczy i męki.
Widzimy więc, że Jezus kieruje do zatwardziałych grzeszników wyraźne ostrzeżenie, że końcem ich może być gehenna, tzn. wieczne odrzucenie od Boga i wieczna wynikająca z tego męka. Na nic zda się naiwne mówienie, że piekła może nie ma, lub że może jest puste, albo „osłabianie” grozy tego strasznego miejsca bądź stanu nadzieją, że piekło może nie będzie wieczne. Śmiertelnie niebezpieczną jest rzeczą pomniejszanie wagi grzechów ciężkich, czy też sprytne odkładanie pokuty na ostatni moment przed śmiercią. Na nic też zda się oskarżanie i krytykowanie Kościoła za głoszenie prawdy o piekle...
Gwoli potwierdzenia tego, co wyżej powiedziano:
Katechizm Rzymski (św. Piusa X):
Pyt. 586. Co będzie z potępionymi w piekle?
Odp. W piekle, które Pismo święte nazywa także przepaścią lub gehenną, wieczne męki cierpią złe duchy, a razem z nimi ludzie potępieni, na samej tylko duszy przed sądem powszechnym, a na duszy i ciele po sądzie powszechnym.
Pyt. 587. Na czym polegają kary potępionych?
Odp. Kary potępionych polegają na tym, że:
1° nie mogą oni nigdy oglądać Boga;
2° doznają najstraszniejszych mąk ognia piekielnego, który jest ogniem rzeczywistym, co pali a nie niszczy; doznają też potępieni mąk z powodu ciemności, wyrzutów sumienia i niewymownego smutku i rozpaczy, oraz z powodu towarzystwa szatanów i innych potępionych.
Pyt. 588. Czy kara utraty Boga jest jednakowa dla wszystkich?
Odp. Kara utraty Boga jest jednakowa dla wszystkich; inne natomiast kary i męki nie są jednakowe dla wszystkich, lecz rozmaite, zależnie od liczby i ciężkości grzechów.
Katechizm Kościoła Katolickiego (św. Jana Pawła II):
1033. Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: "Kto... nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego" (1 J 3, 14-15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi. Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło".
1034. Jezus często mówi o "gehennie ognia nieugaszonego", przeznaczonej dla tych, którzy do końca swego życia odrzucają wiarę i nawrócenie; mogą oni zatracić w niej zarazem ciało i duszę. Jezus zapowiada z surowością, że "pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony" (Mt 13, 41-42). On sam wypowie słowa potępienia: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny!" (Mt 25, 41).
1035. Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, "ogień wieczny". Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie.
1036. Stwierdzenia Pisma świętego i nauczanie Kościoła na temat piekła są wezwaniem do odpowiedzialności, z jaką człowiek powinien wykorzystywać swoją wolność ze względu na swoje wieczne przeznaczenie. Stanowią one równocześnie naglące wezwanie do nawrócenia: "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!" (Mt 7, 13-14):
Ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym, pójść w ogień wieczny, w ciemności zewnętrzne, gdzie "będzie płacz i zgrzytanie zębów".
1037. Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. W liturgii eucharystycznej i w codziennych modlitwach swoich wiernych Kościół błaga o miłosierdzie Boga, który nie chce "niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" (2 P 3, 9): Boże, przyjmij łaskawie tę ofiarę od nas, sług Twoich, i całego ludu Twego. Napełnij nasze życie swoim pokojem, zachowaj nas od wiecznego potępienia i dołącz do grona swoich wybranych (Kanon Rzymski).
Takie jest oficjalne nauczanie Kościoła na temat piekła. Jest ono niezmienne od początku. Idą mu w sukurs niezliczone tzw. objawienia prywatne. Pamiętamy np. wizję piekła dzieci z Fatimy albo dobrze nam znaną wizję piekła św. Faustyny (Dz. 741). Idzie mu w sukurs przeświadczenie-intuicja ludzkości od najbardziej zamierzchłych czasów. Filozof Bolingbroke pisał: „Nauka o nagrodach i karach w przyszłym życiu zdaje się gubić w ciemnościach starożytności. Jest ona starsza od wszystkiego, co znamy jako pewność. Od chwili, w której zaczyna się rozjaśniać gmatwanina historii starożytnej, znajdujemy już tę wiarę umocnioną w duchu pierwszych, znanych narodów". Już filozof grecki Platon uczył: „Trzeba dawać wiarę starodawnym i świętym podaniom, które uczą, iż po tym żywocie dusza będzie sądzona i surowo karana, jeśli nie żyła, jak należy".
Dopiero człowiek nowoczesny, zwiedziony przez szatana, zaprzecza prawdom objawionym. Wielebny François Xavier Schouppe SJ ubolewał: „Zdarzają się nieszczęśliwi ludzie na tyle szaleni, że nie wiedząc, co czynią, urządzają sobie żarty z piekła. Lecz jest to tylko czcze gadanie, gdyż sumienia nie da się całkowicie zagłuszyć (...) Nieszczęśnicy otumanieni iluzjami świata i drwiący z prawd wiary o wiecznym losie człowieka, wyrwani zostaną nagle ze swych iluzji w przerażający sposób; ze szczytów zażywanych przyjemności, wpadną w bezdenną przepaść kary wiecznej.”
Gdybyśmy zapytali tych, co spoczywają na naszych cmentarzach, gdzie są – w niebie czy w piekle, co by nam odpowiedzieli? Niech te rozważania skłonią nas do modlitwy o nawrócenie grzeszników. O to przecież usilnie prosiła Niepokalana w Fatimie, która stale przychodzi, aby nas ostrzegać przed złem i prowadzić ku dobru.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Jesteśmy świadomi tego, że obowiązkiem naszym jest głoszenie światu Chrystusa. Dobrze wiemy, że nikt nie dochodzi do Ojca, jak tylko przez Syna... Ale również dobrze wiemy, czyjej opiece umierający na krzyżu Pan Jezus powierzył rodzący się Kościół: „Niewiasto, oto syn Twój...” Jeśli chcemy wyprosić u Chrystusa błogosławieństwo dla naszej pracy misyjnej, to najlepiej zrobimy zwracając się do Jego Boskiego Serca przez Niepokalane Serce Maryi, pierwszej i najlepszej Misjonarki. Już święty Jakub Apostoł, brat Jana, umiłowanego ucznia Jezusa, doznał Jej pomocy, kiedy trudził się jako misjonarz w Hiszpanii, w Saragossie, nad brzegami rzeki Ebro. Maryja ukazała mu się jeszcze za swego życia ziemskiego, przed Wniebowzięciem. Odtąd dobrze już szła mu praca na niwie misyjnej... Moglibyśmy tu wspomnieć świętego Dominika. Daremnie trudził się on nad nawracaniem heretyków. Dopiero kiedy objawiła mu się Maryja i wskazała na skuteczny środek – różaniec, święty Dominik zaczął odnosić sukcesy... Wiecie dobrze, że Ameryka południowa nawróciła się dzięki Matce Boskiej z Guadalupe. Indianie i Hiszpanie nienawidzili się na śmierć i życie. Dopiero Maryja ich pogodziła i sprawiła, że Indianie w krótkim czasie przeszli na chrześcijaństwo... Przypomnijcie sobie, co wydarzyło się w życiu proboszcza parafii Notre Dame des Victoires w Paryżu, wielebnego Dufriche-Desgenettes’a, kiedy usłyszawszy wewnętrznie podczas mszy tajemnicze słowa: „Poświęć twoją parafię Niepokalanemu Sercu Maryi...”, uczynił to... Poczytajcie o cudownym nawróceniu zatwardziałego żyda Alfonsa Ratisbona... Jest Lourdes... Jest Fatima... I tyle innych miejsc.
Gdybyśmy przytaczali przypadki największych nawróceń i największych sukcesów misyjnych, to odkrylibyśmy, że dokonywały się one najczęściej za przyczyną Najświętszej Maryi Panny. Wygląda na to, że Bóg obdarza nas chętnie i hojnie, ale czyni to przez ręce Maryi: Córki Boga Ojca, Matki Boga Syna i Oblubienicy Ducha Świętego...
Według staroruskiej legendy, św. Andrzej Apostoł, po męczeńskiej śmierci, był oprowadzany przez anioła po niebie. Po dłuższym czasie, pyta św. Andrzej anioła: „Gdzie Ona jest?”. Anioł wie, że nowy mieszkaniec nieba tęskni za Matką Najświętszą. Odpowiada Apostołowi: „Nie ma Jej tu. Ona wciąż pozostaje na ziemi, by osuszać łzy swoich płaczących dzieci.”
Myślimy o misjach jeszcze w kontekście 100-lecia objawień fatimskich; jesteśmy w miesiącu różańcowym. W niedawnej modlitwie „Różaniec do granic” prosiliśmy Boga, aby pobłogosławił nam i światu przez ręce Maryi. Podobno Włosi i Irlandczycy idą naszym śladem... Idźmy maryjną drogą, jeśli chcemy doświadczyć misyjnego ożywienia Kościoła, nowej wiosny chrześcijaństwa.
o. Czesław Front
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
„Był pewien gospodarz, który założył winnicę...” (Mt 21, 33-43).
Bóg jest Panem wszystkiego. Stworzył wszechświat, ustalił jego prawa. Stworzył aniołów i ludzi. Jest On dla wszystkich i wszystkiego ostatecznym punktem odniesienia, jedynym Gwarantem bezgranicznej szczęśliwości dla swoich stworzeń. Jest również najwyższym Prawodawcą, nie wolno łamać Jego praw. Trzeba odpowiedzieć Bogu na Jego dobroć wdzięcznością, miłością i lojalnością. Wtedy dobra, jakie nam daje, pomnożą się. Nie wolno być niewdzięcznym, nieposłusznym, bo wtedy przyjdzie kara, nieszczęście...
O tym między innymi mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii, rozwijając temat przyszłości tych jednostek i narodów, które powodowane zatwardziałością serca odrzucą Boży plan zbawienia. Przywódcy ludu żydowskiego doskonale zdawali sobie sprawę, że to ich Jezus przedstawił w przypowieści pod postaciami niegodziwych dzierżawców. Ale bez zbytniego koncentrowania się na rozczarowaniu, jaki żydzi sprawili Bogu odrzucając Chrystusa, możemy odnieść całą kontrowersję między Jezusem a nimi do chrześcijan, a więc niejako utożsamić karygodną postawę uczonych w Piśmie i faryzeuszy z naszymi własnymi postawami.
Historia pokazała, jak tragiczne były konsekwencje podziałów między wierzącymi. Tam gdzie kiedyś kwitła prawdziwa wiara, dziś panują inne religie. Chrześcijanie kłócili się między sobą, zamiast trwać w wierności wobec Chrystusa. Najpierw Wschód oddzielił się od Zachodu. Potem chrześcijaństwo zachodnie podzieliło się wskutek rebelii Lutra. Obecnie dokonuje się masowa apostazja ludzi Zachodu. Być może za kilka pokoleń w Europie nie będzie już chrześcijan, ale będzie tu panował na przykład islam. Chrześcijaństwo przeniesie się być może do Chin albo do Afryki... Takie „przenoszenie” się religijnych punktów ciężkości już nieraz się zdarzało. Będzie to oczywiście związane z wielkim cierpieniem i rozczarowaniem tych chrześcijan, którzy kochają swoją wiarę i kulturę. Historia kołem się toczy...
To wszystko jednak są tylko hipotezy. Równie dobrze może przyjść odrodzenie się chrześcijaństwa w Europie. A sam Kościół przecież przetrwa i nie zaprzestanie głoszenia Ewangelii. Bóg umie pisać prosto na krzywych liniach naszej historii i przeprowadzać swoje zbawcze plany. Trzeba atoli uczyć się z historii, nie naśladować ślepoty uczonych w Piśmie, faryzeuszów i ich późniejszych naśladowców już w naszej chrześcijańskiej historii.
O. Czesław Front